sobota, 8 lutego 2014

Przepraszam.

Witam serdecznie moich kochanych czytelników. 

Zdaję sobie sprawę, że nie ma mnie na blogu  i nie ma nowych rozdziałów. Jednak mam bardzo dużo nauki w szkole. To coraz więcej sprawdzianów, kartkówek. Nie mam czasu dla siebie a co dopiero by pisać bloga.

Obiecuję, jak tylko będę miała czas napiszę kolejny rozdział. Czy będziecie w stanie mi to wybaczyć i nadal czytać moje opowiadanie? ;cccc 

Wasza Lida. <3 


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Szkoła i szkoła i szkoła.


Większość z Was piszę do mnie z pretensjami, bo rzadko dodaję posty. 
Tak przyznaję, ostatnio nie mam czasu. Pełno sprawdzianów i kartkówek o ... jeszcze poprawki. Niby koniec semestru ( 17.01 zaczynają się w Łodzi ferie) ale nauczyciele nie odpuszczają. ;c 

I teraz ... Mam do Was pytanie, czy mam zawiesić bloga? Czy chcecie po prostu czekać do feri, a ja napiszę w nie parę rozdziałów na przód i będę dodawać co 3/4 dni? 

Odpowiedzcie mi proszę. 

ZAWIESIĆ BLOG czy WSTRZYMAMY SIĘ DO FERII 


sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział VI

                                                               ~ Oczami Nialla ~


 Obudziłem się w białej sali. Wokół mnie leżeli nieznajomi ludzie. Niektórzy mieli gips na rękach czy nogach, inni spali, przy jeszcze innych była rodzina, znajomi. Nie zajęło mi dużo czasu domyślenie się, że jestem w szpitalu. Jednak nie wpadłem na pomysł, że nie bez powodu tu jestem. Chciałem się podnieść, gdy poczułem wielki ból w klatce piersiowej. Zakręciło mi się w głowie, złapałem za nią i poczułem pod palcami jakiś materiał. Leżąc próbowałem sobie przypomnieć co się tak naprawdę stało i co ja robię w szpitalu. Jednak ból głowy mi na to nie pozwalał.  Kiedy sięgnąłem po telefon, który leżał na szafce do sali weszli chłopaki ; Louis, Liam, Zayn i Harry. Podeszli do mojego łóżka, patrząc na mnie z cierpieniem w oczach tak jakbym miał zaraz umrzeć. Jednak ich rozumiałem,  bo odkąd jesteśmy razem w zespole nie rozstawaliśmy się jeszcze na krok.
- Jak się czujesz? - ciszę przerwał Liam. 
- Nie jest źle, tylko okropnie boli mnie głowa. Co się tak naprawdę stało? 
- Ojciec Amelii Cię napadł, i musiałeś uderzyć o coś ostrego rozcinając sobie głowę - wytłumaczył Zayn. 

Przez chwile się zamyśliłem, kogoś mi brakowało... 
- Gdzie jest Amelia? 
Chłopaki spuścili głowy, by uniknąć mojego wzroku. 
- Gdzie jest Amelia ?! - uniosłem się na nich. 
- Nie ma - cichym głosem odpowiedział Harry nadal na mnie nie patrząc.
- Co znaczy nie ma? - warknąłem podnosząc się z łóżka.
- Policja przeszukała całe mieszkanie, łącznie z okolicą. Jej ojciec także zaginął.
Ogarnął mnie strach, miałem złe przeczucia. Ojciec Amelii jest nieobliczalny skoro zabił swoją żonę. Pomimo wielkiego bólu wstałem z łóżka.
- Co Ty robisz?- Harry podbiegł do mnie i złapał za ramię.
- Idę szukać Amelii! - Zrzuciłem jego rękę z  ramienia i ruszyłem w stronę drzwi. Kręciło mi się w głowie, jednak nie miałem zamiaru się poddać, w końcu obiecałem jej, że zawsze będę przy niej. Obiecałem jej też, że będę ją chronić. Kocham ją i nie zamierzam jej zawieść. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, wykręciłem numer do Markusa. W przeszłości należeliśmy do ,,gangu". Sialiśmy postrach w całej szkole. Nikt nie był nam w stanie podskoczyć. Postanowiłem więc poprosić go o pomoc.
- Tak? - w słuchawce usłyszałem niski głos.
- Siema, tu Niall Horan. Mam do ciebie sprawę. Potrzebuję pomocy w poszukiwaniu pewnej dziewczyny, najprawdopodobniej porwał ją ojciec. Jest bardzo niebezpieczny, więc sam nie dam rady.
- Nie ma sprawy, zgarnę resztę chłopaków. Tylko kiedy i gdzie się spotykamy?
- Najlepiej za godzinę w moim domu. 
Podszedłem na przystanku do tabliczki z rozkładem jazdy autobusów, kiedy usłyszałem z tyłu piski, obróciłem się, a za mną było pełno płaczący, wrzeszczących dziewczyn.
- Okej. To do zobaczenia. - rozłączył się.
Dziewczyny do mnie podeszły i prosiły o zdjęcia czy autografy. Wypytywały mnie też dlaczego mam bandaż na głowie.
- Dziewczyny, ja bardzo przepraszam, ale się śpieszę. Jestem umówiony na spotkanie. - Przeprosiłem i ruszyłem w stronę mojego domu, bo autobus miał być dopiero za 24 minuty.


- Może Cię podwieźć? - z tłumu wyszła wysoka, szczupła brunetka o szmaragdowych oczach. Ubrana była w krótką różową sukienkę z dużym dekoltem i błękitnymi butami na wysokim obcasie. Wskazała ręką na czerwony samochód marki Leksus, który stał na poboczu ulicy. Wszystkie oczy skierowały się na nią.
- Nie dziękuję, poradzę sobie - podziękowałem i ruszyłem dalej.
- No nie daj się prosić. Możesz prowadzić. - wyjęła z torebki kluczyki machając nimi przed moją twarzą.
- No nie wiem. - podrapałem się po głowie - eh, dobrze- postanowiłem się zgodzić w końcu nic mi nie zaszkodzi. Dziewczyna podała mi kluczyki, sama natomiast usiadła na miejscu pasażera.
Zapiąłem pas, odpaliłem silnik samochodu i wyjechałem na drogę.
- Jesteś Directioner? - zapytałem wyciągając telefon z kieszeni by sprawdzić godzinę.
- Tak, kocham was! Byłam na koncercie w Los Angeles. Jesteście niesamowici!
- Dziękuję - posłałem dziewczynie ciepły uśmiech - a w ogóle to jak masz na imię?
- Jestem Susan.
- Hmm, piękne imię.
Susan zachichotała, a na jej policzkach pokazały się lekkie rumieńce.
Gdy podjechałem pod swój dom podziękowałem mojej nowej znajomej i wysiadłem z samochodu.
- Do zobaczenia! - krzyknąłem idąc w stronę drzwi.
- Do zobaczenia. - uśmiechnęła się łagodnie i odjechała.
Wszedłem do mieszkania. Wszędzie było szkło. Momentalnie wróciły do mnie straszne wspomnienia.Poczułem znajomy ucisk w gardle. Usiadłem na kanapie, by pozbierać myśli, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Otworzyłem, a za nimi stał Marcus i paczka.
- Siema.- przybiliśmy piątkę na przywitanie.
- Dobra stary. Obmówmy plan i jedziemy, szkoda czasu.
Siedzieliśmy w salonie i dyskutowaliśmy na temat miejsc w których może być Amelia z ojcem.
- To może być jakaś opuszczona kamienica.  - powiedział Danny pokazując na mapę. Zaznaczył kółkami miejsca które podejrzewał.
- Łatwiej będzie jeśli namierzymy jej telefon. - bąknął Joe.
- Dobry pomysł. - poparłem go.
- Danny, ty się na tym znasz. Spróbuj ją namierzyć. - nakazał Markus.

- Niall, powiedz mi czy wiesz coś o tym człowieku, o ojcu Amelii? Wiesz jak się nazywał? Czym się zajmował? - podpytywał mnie Luke - to by nam pomogło w poszukiwaniach.
- Hm, wiem, że nazywał się William. Skazany był za zabójstwo swojej żony. Działał też w grupie przestępczej. Nic więcej nie wiem, ona nie lubi o tym wspominać. Są to dla niej drastyczne wspomnienia.
- Dobra dzięki. To może się przydać. - Luke zapisał sobie wszystko na kartce i poszedł do samochodu po laptopa.

Dwie godziny później. 

- Niall, namierzyłem telefon twojej dziewczyny. Niestety.. nie mam dobry wiadomości. Pokazuje mi, że  jest w tym domu. - oznajmił Danny.
Wybiegłem na taras i znalazłem leżący w trawie telefon w różowym etui. Miał pęknięty ekran. Znakiem tego musiał jej upaść kiedy uciekała. 
- W takim razie namierzenie jej telefonu nic nam nie pomogło - stwierdził Marcus
Bez słowa wyszedłem z domu. Poszedłem do parku w którym byłem ostatnio z Amelką. Idąc alejką, obserwowałem przyrodę. Widok śpiewających ptaków, szumiących drzew mnie zawsze uspokaja. Zauważyłem budkę z hot-dogami, kiedy ruszyłem w jej stronę, ktoś mnie złapał za nadgarstek. Odwróciłem się i ... 

______________________________________________________________________________________________

Jejku, jejku. Przepraszam Was, że tak długo czekaliście. Jednak nie miałam jak napisać, że nic nie dodam w najbliżyszm czasie... Miałam urodziny, później święta i wyjechałam na nowy rok. 

Eh, rozdział już jest ! Mam nadzieję, że się podoba. ;3 
15 kom = next.